Tam gdzie my goniliśmy koty, a nas goniła burza i zmierzch
Na stokach południowej Murgii, przy granicy z Salento znajduje się miasto i gmina Ostuni licząca około 33000 mieszkańców. Początki miasta sięgają swoimi korzeniami czasów starożytnych. Jedne źródła podają, że powstało w X w. p.n.e., inne, że w VII w. p.n.e., a region wokół Ostuni, podobno był zamieszkany już w czasach kamienia łupanego. Tak czy inaczej dawno, dawno temu… Miasto jak widać jest bardzo stare, zatem historia też długa i jak to często bywa zmienna. Miasto zostało założone przez starożytny lud Messapi, potem zniszczone przez wojska Hannibala podczas wojen punickich, a następnie odbudowane przez Greków. I w tym miejscu dochodzimy do znaczenia jego nazwy. Ostuni, z greckiego Astuon, znaczy „nowe miasto”. W następnych wiekach jest pod władaniem Ostrogotów, Longobardów, Saracenów, Maurów, Normanów i Szwabian. W 1507 r., za sprawą Izabeli Aragońskiej, zostało włączone do Księstwa Bari. Za jej czasów, jak i później za czasów jej córki Bony Sforzy, miasto rozkwita. Obie panie dbały o humanistów, artystów, ludzi sztuki. Rozbudowywały miasto i dbały o jego bezpieczeństwo. Pod ich rządami miasto przeżywa złoty wiek, nie tylko pod względem kulturalnym, ale również ekonomicznym.
Podczas dwóch wieków hiszpańskiego panowania mieszkańcy Ostuni próbowali kilkakrotnie się wyzwolić. Udało im się dopiero w 1799 r., kiedy to ogłosili miasto wolnym i republikańskim. Nie cieszyli się jednak długo, gdyż Kongres Wiedeński przywrócił stare porządki i Burbonów, ale również rozkwit ruchu Carboneria, a następnie Młodych Włoch. Ostuni było pierwszym miastem Apulii, które zburzyło herby Burbonów i pomachało trójkolorową flagą (26 sierpnia 1860 r.).
Ostuni położone jest na trzech wzgórzach na wysokości 218 m n.p.m. (około 8 km od wybrzeża). Ze względu na kolor ścian budynków zwane jest Città Bianca (Białe Miasto), a ze względu na stare gaje oliwne, znajdujące się na terenie gminy, Regina degli Ulivi (Królowa Oliwek).
W herbie Ostuni znajdują się trzy wieże, które symbolizują trzy wzgórza, na których powstało miasto. Umieszczona nad nimi korona wskazuje zarówno to, że miasto było własnością królewską jak i to, że Ostuni uważana była za królową drzew oliwnych. Tarcza otoczona jest z jednej strony gałązką oliwną, a drugiej gałązką dębu. Jedno symbolizuje morze, a drugie las, tj. krajobrazy charakteryzujące terytorium Ostuni.
Ostuni było naszym ostatnim punktem programu w tym dniu. Dlatego też dotarliśmy do tego miasteczka bardzo późnym popołudniem. Już z daleka zobaczyliśmy malownicze wzgórze oblepione białymi budynkami, a nad nim granatowe niebo. Zastanawialiśmy się, czy uda nam się chociaż trochę pospacerować po starym mieście zwanym „La Terra” – ziemia ( w odróżnieniu od nowszej nazywanej „marina”), zanim złapie nas burza, deszcz i przedwczesny zmrok. Niebo nad Ostuni było ciemne, na horyzoncie widać było ciężkie, granatowe chmury i z daleka dobiegały pomruki burzy. No cóż, będzie, co będzie…
Zaparkowaliśmy samochody i niespiesznie zaczęliśmy wspinać się na wzgórze otoczone murami aragońskimi. Ostuni to plątanina krętych uliczek, stromych schodków, małych placyków, uroczych dziedzińców i ślepych zaułków. Podziwialiśmy te cuda – piękne stare palazzi (budynki) o bielonych ścianach, ozdobione starymi herbami i wspaniałymi portalami. Budynki przytulone do siebie lub połączone łukami i półkolami. Od czasu do czasu trafialiśmy na „balkon”, z którego mogliśmy dostrzec Adriatyk.
Snuliśmy się w tym labiryncie nieśpiesznie, spoglądając jednak cały czas w niebo i dokonywaliśmy swoich małych odkryć. A to bajkowo ukwiecony zakątek, a to stare drzwi z pięknym portalem, schodki, po których wspinali się mieszkańcy tego miasta kilkaset lat temu, a to całkiem współczesną, ale mieszczącą się w XV-wiecznych wnętrzach osterię, która została odznaczona gwiazdką Michelin.
Mijaliśmy małe sklepiki z różnymi towarami i zachwycaliśmy się kotami, które siedziały na murkach, schodach, przy studniach i chętnie pozowały do zdjęć.
Jedyną prawdziwą drogą starej części Ostuni jest Via Cattedrale, która wspina się na szczyt wzgórza i dzieli historyczne centrum na dwie części. My też dotarliśmy do Via Cattedrale, weszliśmy najwyżej jak się dało i odnaleźliśmy XV-wieczną, romańsko-gotycką katedrę Santa Maria Assunta. Katedra, a właściwie dawna katedra, ponieważ w 1818 r. diecezja w Ostuni została przyłączona do diecezji w Brindisi, powstała w latach 1469-1500. Zbudowana jest na planie krzyża i składa się z trzech naw. Jest to wspaniały przykład syntezy wpływów romańskich, gotyckich i weneckich. Fasada świątyni podzielona jest na trzy części. W każdej z nich znajdują się drzwi zwieńczone ozdobnymi portalami. Elementem dominującym fasady jest pięknie rzeźbione okno z 24-promienną rozetą. Kościół został uznany za zabytek narodowy już w 1902 r.
Kiedy już nacieszyliśmy się pięknymi portalami, wiszącymi łukami, gargulcami z głową lwa i odwróciliśmy się do katedry plecami, naszym oczom ukazał się Arco Scoppa. Jest to barokowa galeria łącząca ze sobą Palazzo Vescovile z Palazzo del Seminario (pałac biskupi z budynkiem seminarium). Inicjatorem budowy tego przejścia był biskup Francesco Antonio Scoppa. Początkowo konstrukcja była drewniana, ale w 1750 r., ze względów bezpieczeństwa, została przerobiona na kamienną. Fakt ten jest upamiętniony na ogromnym kartuszu, znajdującym się na szczycie budowli. Łaciński napis brzmi: „ PONS ERAT E LIGNO / CONSTRUXIT MARMORE / SCOPPA / MUNIAT UT TIMIDIS / PER LOCA TUTA VIAM / CESI RECTOR FECIT / AD 1750 ” (Pierwotnie most był drewniany, biskup Scoppa uczynił go murowanym, aby był bezpieczniejszy dla tych, którzy bali się przejść).
Kiedy wyszliśmy z labiryntu krętych uliczek starego miasta, pojawiło się odwieczne pytanie: dokąd teraz, gdzie zostawiliśmy samochody? Ja twierdziłam, że już możemy skręcić w prawo, Wojtek, że jeszcze trzeba iść prosto. Racje miałam ja, ale dzięki temu, że posłuchaliśmy Wojtka, mogliśmy zobaczyć, jak pani robi orecchiette i zerknąć na Piazza Libertà, przy którym w dawnym budynku klasztoru franciszkanów, od 1887 r. mieści się Palazzo del Municipio (ratusz miejski).
Gdy dotarliśmy do samochodów była już szarówka. Mieliśmy przed sobą trochę drogi do pokonania, musieliśmy zostawić na noc samochody w wypożyczalni (żeby nie mieć kłopotu z miejscem do parkowania) i chcieliśmy pójść na kolację do Gianny. W Bari okazało się, że rozminęliśmy się z deszczem. Gonił nas, gonił, ale nie dogonił. Zobaczyliśmy tylko mokre ulice odbijające światła latarni. Prosto z wypożyczalni udaliśmy się do Gianny, mając nadzieję, że knajpka będzie jeszcze czynna i dostaniemy coś do jedzenia. Jakież było nasze rozczarowanie, kiedy z daleka zobaczyliśmy, że w lokalu jest jakoś ciemnawo, a przed nim ktoś już sprząta. Na szczęście osobą robiącą porządki okazała się „nasza” Gianna, która mimo późnej pory, chętnie nas ugościła obiecanymi, ręcznie robionymi orecchiette con i funghi, czyli z grzybami. Warto było przyjść. Nie tylko dlatego, że jedzenie było przednie i nie tylko dlatego, że na koniec zostaliśmy poczęstowani pysznym limoncello. Również dlatego, że mimo zmęczenia po całym dniu zwiedzania świetnie się bawiliśmy, tańczyliśmy i śpiewaliśmy, wzbudzając zainteresowanie przechodniów.
Ale o tym sza…
Przypisy
1. https://en.wikipedia.org/wiki/Ostuni
2. https://www.comune.ostuni.br.it
3. https://www.viaggiareinpuglia.it
4. http://www.itriabarocco.net
1 komentarz