– No i co teraz zrobimy? – Pierwsza popatrzyła smutnym wzrokiem na zasępione twarze koleżanek.
– Nie mam pojęcia… Ale nie wyobrażam sobie życia bez Kluboteki… – to Druga
– Ja też nie… – Trzecia podniosła do ust filiżankę z mocną kawą. – Tak po prostu być nie może… Z drugiej strony rozumiem, że chętnych na malarstwo jest więcej, niż miejsc. Byłyśmy w projekcie tak długo, że pora ustąpić miejsca innym…
Od dłuższego czasu zastanawiały się, co zrobić, by nadal uczęszczać do Kluboteki Dojrzałego Człowieka, na warszawskim Ursynowie. Ta placówka powstała zaledwie kilka lat wcześniej, a już zdążyła się wpisać na trwałe w mapę „aktywności dla seniora”. Można było uczestniczyć w różnych zajęciach, oferta była bogata i stale się powiększała.
One, trzy koleżanki, Basia, Mażena (pisana przez “ż”, to nie błąd!) i Maja stanęły właśnie wobec wizji rozstania się z tym przyjaznym miejscem. Żadne z zajęć nie było w stanie zastąpić malarstwa sztalugowego.
– A może… – Druga zawahała się – może… Spróbujmy stworzyć coś tylko dla nas… Coś, co lubimy i co może okazać się atrakcyjne dla innych…
Zamyśliły się. W ten upalny, lipcowy dzień siedziały na tarasie wiejskiego domu w podwareckich sadach. Pyszne ciasto z malinami, które zazwyczaj szybko znikało, tym razem pozostało prawie nietknięte. Apetyt jakoś nie dopisywał. Gorącą ciszę na chwilę zakłócił charakterystyczny świst skrzydeł, lecących nisko łabędzi. Za chwilę wodowały na pobliskim ogromnym stawie.
– Co może przyciągnąć innych? I jednocześnie nas interesuje?….
– WŁOCHY!!! – wykrzyknęły prawie jednocześnie.
Jedna jeździła do Italii od lat prawie co roku i nie wyobrażała sobie, by mogło być inaczej. Druga była zadeklarowaną italofilką, trzecia kontakty z Włochami miała od lat młodości, a w pamięci jeszcze świeży niedawny pobyt we Florencji na stypendium unijnym.
– Eureka!!! Mamy to!!!!
Tak, mniej więcej, wyglądało „poczęcie” Italomanii.
Na początku września porozmawiały z jedną z Szefowych Kluboteki, Irenką. Przedstawiły swój pomysł.
– Chciałybyśmy, by miłośnicy Włoch mieli tu swoje miejsce, by mogli wymieniać się wiedzą i doświadczeniem – mówiła Maja. Grupa nazywałaby się Italomania. Co ty na to?
– Jak najbardziej! – Irenka zawsze była otwarta na oddolne inicjatywy klubowiczów – jeśli tylko skupicie wokół siebie kilka osób, możemy przymierzyć się do ustalenia stałej godziny spotkań w określonym dniu.
W ten oto sposób we wrześniu 2016 roku powstała grupa Italomania.
Mażena (przez “ż”) szybko utworzyła grupę (tajną!) na Facebooku, a taki tekst pojawił się w opisie:
Ciao a tutti!
Jak ustaliliśmy wspólnie, tworzymy grupę osób interesujących się Włochami (by nie powiedzieć: kochających Włochy)
Będziemy się spotykać, by dzielić się naszą wiedzą dotyczącą tego kraju, w możliwie jak najszerszym aspekcie – wszystkie tematy związane z piękną Italią są oczekiwane i mile widziane. Zamierzamy wspólnie tworzyć ten nasz mały, włoski świat, każdy może przygotować coś, czym zainteresuje pozostałych, o czym opowie, czym zainspiruje do dalszych poszukiwań. Może z czasem uda nam się pozyskać sympatię jakiegoś Wolontariusza, który wprowadzi nas w piękny (acz wcale nie taki łatwy) świat śpiewnego języka włoskiego. Na razie musimy radzić sobie sami. Jeżeli uważacie, że należy coś jeszcze dodać do naszych założeń programowych, dopiszcie, proszę!
Do zobaczenia jutro,
Buona serata a tutti
Maja
Pierwszy rok działalności był inny od kolejnych.
Spotykaliśmy się głównie po to, by opowiadać o naszych podróżach do Włoch. Wiele osób wyciągało gdzieś z głębin komputerów zdjęcia z wyjazdów, odżywały wspomnienia i emocje. Dodawaliśmy konkretne informacje dotyczące przedstawianych zdjęć i w ten sposób powstawały ciekawe prezentacje. W spotkaniach uczestniczyło ok. 15 do 20 osób – w zależności od atrakcyjności tematu.
Dość szybko, bo już w październiku zaistniała potrzeba kontaktu z j. włoskim. Bardzo chcieliśmy poznawać lub szlifować ten język. Lekcje włoskiego, początkowo w ramach Italomanii, już z początkiem roku kalendarzowego 2017 przekształciły się w odrębną grupę języka włoskiego. Było to do przewidzenia, bo nie wszyscy zainteresowani krajem i kulturą byli zainteresowani językiem i na odwrót. Podkreślić jednak należy, że spora część Italomaniaków uczęszczała jednocześnie na lektorat.
A później nastąpił kryzys. O jego przyczynach nie będziemy tu mówić. Grupie groziło rozwiązanie. I wtedy jakieś odgórne moce nie pozwoliły, by Grupa upadła! Pojawiły się dwa Anioły Zbawienia w osobach Beatki i Janusza.
– No, ale jak to? – powiedzieli.
– Nie pozwolimy! Nie dopuścimy! – powiedzieli.
I tak, od września 2017 roku, Grupa istnieje w innej nieco formule. Istnieje i rozwija się nadzwyczajnie, a najlepszym dowodem jest ta właśnie strona internetowa, najmłodsze dziecko Italomanii. Stronę przygotował dla nas Wojtek!
Przede wszystkim zrezygnowaliśmy z formuły prelekcji.
Nasze spotkania mają charakter seminaryjny: wcześniej wybieramy temat, wszyscy poszukują odnośnych informacji i na spotkaniu tymi informacjami się dzielimy. Stoły zestawiamy i siadamy przy jednym, długim… To sprzyja integracji, spotkania są wymianą myśli, informacji, dyskusją, więc trzeba się nawzajem widzieć, by rozmawiać.
Omówiliśmy już wiele zagadnień. Zgodnie z założeniami przyjętymi na początku, interesuje nas wszystko, co związane jest z Włochami.
Integracja Grupy sprawiła, że spotykamy się nie tylko na zajęciach w Klubotece. Zdarza nam się, że wspólnie biesiadujemy przy pizzy lub innym włoskim daniu, że zapraszamy się do swoich domów (w mieście lub na wsi), że uczestniczymy w „italomaniackich ” imprezach. Bywamy we Włoskim Instytucie Kultury, mamy za sobą wspólne wyjście do teatru, jesteśmy obecni na kolejnych edycjach Nagrody Literackiej im, Leopolda Staffa… Po prostu lubimy razem spędzać czas!
Ta nasza integracja sprawiła, że w 2019 roku wybraliśmy się razem do Włoch, do Apulii i mamy nadzieję na następne, wspaniałe wyprawy i dalsze odkrywanie tego niezwykłego kraju!
Mamy wrażenie, że potencjał naszej Italomanii jest ogromny. Cały czas wymyślamy coś nowego, rozwijamy się czerpiąc z tego przyjemność. Co przed nami? Czas pokaże!