Maja przedstawiła nam temat, którym historycy rzadko się zajmują ze względu na niewielką ilość dostępnych źródeł, a mianowicie politykę monetarną starożytnego Rzymu, głównie cesarstwa. Inspirację czerpała z wykładu prof. Pawła Janiszewskiego w ramach Studium Filozofii i Historii Idei WSFT w Centrum Łowicka i temat okazał się zaskakująco ciekawy.
W Imperium Rzymskim rozciągającym się na przestrzeni 4.000 km od Bretanii do Eufratu i nazywanym państwem światowym, liczącym od 200 do 300 mln obywateli w różnych okresach, obowiązywała zasada braterstwa państwa i obywatela.
Państwo pobierało podatki, za które budowało drogi, utrzymywało niezbędną administrację, utrzymywało armię dbającą o bezpieczeństwo obywateli. Obywatele w ramach panującej umowy bronili państwa w czasie wojny, ryzykując własne życie. Zgodnie z taką zasadą obywatele w starożytnym Rzymie byli ludźmi wolnymi pod względem mentalnym i finansowym, ponieważ Imperium nie narzucało poddanym ani swojej religii ani systemu ekonomicznego byleby płacili podatki.
We wszystkich prowincjach pobierany był podatek gruntowy (tributum soli). Poza tym pobierano również podatek osobisty (tributum capitis).
Generalnie wyróżniano podatki zwyczajne (tributum ordinarium) i nadzwyczajne (tributum extraordinarium), które nakładano w określonych sytuacjach jak na przykład w celu pokrycia kosztów wojennych. Na ogół płacono w pieniądzu, chociaż w czasie kryzysów decydowano się na pobieranie ich w naturze.
Podatki w starożytnym Rzymie wynosiły ok. 10% ogólnego dochodu obywatela, w czasie wojny nieznacznie wzrastały, ale nie przekraczały 20%. Obywatele rzymscy w liczbie ok. 6 mln mieli szczególne prawa, ponieważ nie płacili podatków.
Oprócz podatków, skarb państwa czerpał zyski z grzywien, różnych kar, kontrybucji ściąganych od podbitych państw, łupów wojennych, wpływów z ceł z prowincji, z eksploatacji kopalń złota i srebra w Hiszpanii, Alpach, Macedonii (dochodowa wojna Trajana w Dacji zasobnej w złoto). Kwitły również takie zyskowne działalności jak lotto, lombardy i różnego typu hazard.
Swoistym dochodem dla państwa była też darmowa siła robocza zdobywana w wyniku wojen, ale co zaskakujące, obowiązkiem pana niewolników było dbanie o starszych, zniedołężniałych niewolników.
Monetą rozmienną i obrachunkową był sesterc.
Mieliśmy trochę zabawy przy tym temacie, bo Maja zadawała nam pytania, a my zgadywaliśmy prawidłowe odpowiedzi albo nie i zaczęła od: na co szły największe pieniądze? – dobra odpowiedź: na wojsko!
Budżet liczący 1 mld sesterców podzielony był na :
– 600 mln na utrzymanie legionów, podnoszenie żołdu z 900 do 1200 sesterców na początku wieku
– 200 mln dla ludu Rzymu – zboże, igrzyska, budowle – amfiteatry, mosty itp. i jednorazowe prezenty w postaci bonów i pieniędzy rzucanych wprost ludowi, co oczywiście wywoływało bójki i pociągało za sobą ofiary. Zasada dziel i rządź.
– 100 mln na pomoc społeczną: fundusze alimentacyjne, pomoc przy klęskach żywiołowych
– 45-50 mln na administrację
– 1-2 mln na utrzymanie dworu, czyli całkiem mało choć filmy, książki skupiając się na przepychu i zbytku sugerowały inny obraz
Zaskoczyła nas ta spora kwota w budżecie na rozdawnictwo, na pomoc społeczną, ale Rzymianie wiedzieli, że jeśli społeczeństwo ma być ekonomicznie sprawne, to musi być dobrze odżywione i dlatego funkcjonował system pomocy społecznej. Najbiedniejsi dostawali za darmo miesięczny przydział chleba i oliwy. Bezpłatne rozdawnictwo żywności rozregulowywało rynek, ale w pozytywnym sensie. Dzięki temu ceny podstawowych produktów były na niskim poziomie. Dochodziło do ogromnych różnic majątkowych, ale ludzie rzadko przymierali głodem.
Padło pytanie czy cesarz zdawał sobie sprawę z bilansu ekonomicznego i odpowiedź: czasami, natomiast robił co mógł, żeby podciągnąć po swojemu budżet np. łupiąc senatorów tj. zabijając ich i przejmując ich majątki.
Zaskakującą informacją okazał się rozwinięty proceder fałszowania pieniędzy, którego udziałowcem był również cesarz!
Panujący cesarze mieli różne słabości, ale chyba większość kochała bogactwo tak jak Wespazjan. Nawet jako pan wielkiego imperium potajemnie spekulował zbożem przez podstawionych ludzi. Wprowadził on ok. 70 roku n.e. podatek od toalet publicznych i krytykowany m.in. przez własnego syna Tytusa za zajmowanie się tak niepoważnymi aspektami gospodarki, miał odpowiedzieć: „Pecunia non olet” (pieniądze nie śmierdzą). Według innych źródeł sentencja ta miała zostać wypowiedziana nie w związku z podatkiem od toalet, ale za sprawą podatku nałożonego na garbarzy gromadzących mocz do celów przemysłowych, m.in. oczyszczania skór. Obie praprzyczyny nie pachą fiołkami, ale już pieniędzmi tak.
Ponieważ od ok. końca III wieku n.e. zaprzestały napływać łupy, bo praktycznie skończył się okres kampanii ofensywnych, a także spadła liczba niewolników, budżet imperium cechował chroniczny deficyt, a inflacja sięgała 200%. Zmniejszanie się siły roboczej zmniejszało wpływy z podatków i to zapoczątkowało radykalny wzrost obciążeń podatkowych.
Przypisy
1. https://www.imperiumromanum.edu.pl/gospodarka/budzet-starozytnego-rzymu/
2. https://pl.wikipedia.org/wiki/System_monetarny_w_cesarstwie_rzymskim
3. https://www.nbportal.pl/wiedza/artykuly/historia-mysli-ekonomicznej/historia_ekonomii_2
4. Zdjęcie tytułowe – Rzymskie monety znalezione w Tomares, Hiszpania zdj. cntraveler.com