Maja wpadła na genialny pomysł, żebyśmy zajęli się włoskimi patronami warszawskich ulic, a jest ich ponad czterdziestu i żebyśmy na naszych spotkaniach prezentowali ich sylwetki. Dodała, że jednego już omówiliśmy tj. Franciszka Marię Lanciego, który jest patronem ulicy, przy której mieści się Kluboteka i gdzie się spotykamy.
Basia podjęła się zaprezentowania nam postaci Claudio Monteverdiego, który patronuje jednej z ulic na Białołęce w całym kwartale bardzo “muzycznych” ulic. Sąsiedztwo Monteverdi ma znakomite: Giacomo Puccini, Gioacchino Rossini, Antonio Vivaldi, Giuseppe Verdi omówiony już wcześniej na naszej stronie, Ancangelo Corelli, Vincenzo Bellini, Domenico Scarlatti i Luciano Pavarotti.
W historii muzyki są jednostki, które stanowią filary, których życie i twórczość pomagają nam nakreślić różne epoki praktyki muzycznej. Jedną z takich osób jest kompozytor Claudio Monteverdi, którego twórczość wyznacza granicę między renesansem a barokiem.
Opracowując wcześniej historię opery na naszą stronę, którą Maja przedstawiła nam na Italomanii w styczniu tego roku i pisząc o Cameracie Florenckiej tj. grupie kompozytorów, filozofów, poetów i muzyków włoskich z końca XVI wieku, która dokonała jednego z największych przewrotów w historii muzyki, musiałam trafić na Monteverdiego, bo florencka rewolucja nie doszłaby do skutku, gdyby nie jego geniusz.
Monteverdi (Claudio Giovanni Antonio Monteverdi) uważany za jednego z pierwszych twórców opery, a wręcz „ojca opery” urodził się w 1567 r. w Cremonie jako syn cyrulika-chirurga, późniejszego lekarza, a zmarł w 1643 r. w Wenecji.
Cremona to miasto związane z muzyką i skrzypcami, a najbardziej znane jest jako miasto Stradivariusa (1643-1737) – mistrza kremońskiej szkoły lutniczej, którego pomnik mieści się w centrum miasta. Oczywiście Monteverdi też ma swój pomnik, a nawet dwa. Pierwszy, autorstwa kremońskiego artysty Ercole Priori, został odsłonięty w 1967 r. na Piazza Lodi, a drugi w 2013 r. w ogrodach Piazza Roma i jego autorem jest Mario Coppetti mający wówczas 99 lat i będący żywym symbolem miasta. Coppetti zmarł w 2018 r. w wieku 104 lat i też ma pomnik.
Claudio Monteverdi, który był kompozytorem, violistą – grał na violi da braccio (rodzaj skrzypiec) i śpiewakiem, to pierwsza tak wielka osobowość w rzędzie genialnych mistrzów muzyki baroku. Nowator o wręcz wizjonerskiej wyobraźni, znający przy tym doskonale styl poprzedniej epoki. Monteverdi jako pierwszy z wielkich mistrzów baroku uznał, że Słowo jest panią, a nie sługą muzyki. Chodziło mu o odróżnienie stylu muzycznego nowej epoki oddającego emocje tekstu literackiego od renesansowej polifonii, rozwijającej się w oparciu o prawidła czysto muzycznej natury. Monteverdi to muzyk o dużej wrażliwości dramatycznej. Uważał, że współczesny artysta tworzy na fundamentach prawdy (te fundamenty to ludzkie emocje), a zatem Monteverdi może być uznany za pierwszego wielkiego psychologa na polu muzyki.
Był świadom dokonywanych zmian i wprowadził pojęcie seconda prattica na określenie nowego stylu podporządkowującego muzykę znaczeniu śpiewanego tekstu i poszukującego nowych form ekspresji. Przeciwstawiał przy tym seconda prattica dawnemu prima prattica, którego synonimem jest stilo antico, muzyka pisana wg standardowych reguł renesansowego kontrapunktu. Jako nowator zderzał się oczywiście z obrońcami dotychczasowego stylu, a jego głównym krytykiem był bardzo konserwatywny teoretyk muzyki i kompozytor Giovanni Maria Artusi.
To rozwój seconda prattica dał początek epoce muzyki, którą nazywamy barokiem.
Mały Claudio był bardzo zdolny, ale nie był aż tak cudownym dzieckiem jak później Mozart czy Chopin i wczesne utwory nie ujawniały jeszcze siły jego talentu. Pierwsze kroki stawiał śpiewając w chórze w kremońskiej katedrze. Jego edukacja muzyczna u Marc’Antonio Ingegneriego obejmowała, oprócz kompozycji i śpiewu, naukę gry na różnych instrumentach.
Pierwszą księgę motetów (gat. muzyczny a capella lub wokalno-muzyczny o tematyce religijnej) wydał wcześnie, bo mając zaledwie 15 lat i były to motety trzygłosowe. Zanim ukończył 20 lat napisał 5 ksiąg motetów i madrygałów i właśnie madrygały pisał przez całe swoje życie, bo w nich wypróbowywał nowe rozwiązania warsztatowe, formalne, obsadowe, które prowadziły do nieznanych przedtem rezultatów dźwiękowych.
Na pytanie co to jest madrygał Basia powiedziała, że to wokalny utwór przedstawiający sielankowy tryb życia – przyroda, ptaszki, pastereczki, miłość, erotyka, ale też religia.
W 1591 r. – mając 24 lata Monteverdi wyruszył do Mantui i tam Książę Vincenzo Gonzaga – główny mecenas sztuki i nauki, który zmienił Mantuę w tętniące życiem centrum kulturalne, docenił talent artysty i mianował go kapelmistrzem swej sławnej w całej Italii kapeli. Razem z Monteverdim książę zatrudnił malarza Petera Paula Rubensa.
Monteverdi pilnie komponował dla księcia i w każdy piątek w Wielkiej Sali Lustrzanej odbywał się koncert pod jego batutą. Kiedy Basia powiedziała, że Gonzaga był hulaką, to zaświeciła mi się w głowie lampka, że przecież bohaterem opery Giuseppe Verdiego “Rigoletto” omówionej wcześniej na Italomanii i umieszczonej później na naszej stronie, jest fircykowaty książę Mantui, rozpustny i pozbawiony skrupułów, znany z żądzy uciech i rozkoszy. Chciałam to jednak sprawdzić i okazuje się, że to ta sama postać, czyli pracodawca Monteverdiego! Wszyscy Gonzagowie byli rozkochani w rozrywkach, zapraszali gości i urządzali bale, a do tego potrzebna była muzyka więc nadworny kompozytor miał co robić.
Dla Monteverdiego przyjęcie do mantuańskiej kapeli było doniosłym wydarzeniem. Gośćmi księcia bywali poeci Torquato Tasso, który stał się ulubionym poetą Monteverdiego, a później wywarł wielki wpływ na Lorda Byrona oraz Adama Mickiewicza i Giovanni Battista Guarini, zaś książęcą kapelą kierował znakomity Flamand Giaches de Wert, jeden z najbardziej oryginalnych madrygalistów swoich czasów.
Młody przybysz z prowincjonalnej Cremony mający solidne wykształcenie muzyczne, ale żadnych humanistycznych studiów, rozwijał się szybko w tej atmosferze i na dworze w Mantui zdobył wysoką, tak potem podziwianą erudycję literacką.
W 1592 r. Vincenzo Gonzaga dołączył do Austrii walczącej przeciwko Turkom i poprowadził swoją armię przez Alpy. Monteverdi musiał towarzyszyć Gonzadze i robił to niezbyt chętnie, gdyż sam musiał opłacić część kosztów podróży. Jednak walki zrobiły na nim tak duże wrażenie, że owocem ich obserwacji i przeżywania były madrygały wojenne.
Na dworze Gonzagów w Mantui powstały między innymi opery “Orfeusz” (L’Orfeo) w 1607 r. i “Ariadna” (L’Arianna) w 1608 r. (do dziś zachował się tylko Lament Ariadny), kolejne księgi madrygałów oraz “Nieszpory Najświętszej Maryi Panny” (Vespro della Beata Vergine) z 1610 r. uważane za dzieło jedyne w całej swojej epoce, którego wielkość zasadza się na doskonałej równowadze sacrum i profanum, równowadze emocji i intelektu. Dzieło, jakiego nie napisał nikt inny, jakiego także nie stworzył już potem – w Wenecji – sam Monteverdi.
Warto podkreślić, że „Orfeusza”, czyli mitologiczną opowieść o miłości Orfeusza i Eurydyki z librettem Alessandro Striggio na podstawie Przemian Owidiusza, uważa się za pierwszą prawdziwą operę, ponieważ Monteverdi skomponował dzieło reprezentujące całkiem nową formę muzyczną, w której położył większy nacisk na dramatyczne przedstawienie słów. Nazwał tę formę favola in musica – „opowieść muzyczna”.
Warto wiedzieć, że był drugi Monteverdi – kompozytor i organista Giulio Cesare Monteverdi, który był młodszym bratem Claudia i też służył księciu Mantui, a było to w latach 1602-1612.
Basia powiedziała, że czerpała różne ciekawostki o Monteverdim z książki Davida W. Barbera “Bach, Beethoven i inne chłopaki czyli historia muzyki wyłożona wreszcie jak należy”, którą ktoś zostawił w wymienialni. Poczytałam opinie i brzmią bardzo zachęcająco, a to jedna z nich: “Ta książka wciąga jak powieść, inspiruje jak muzyka, śmieszy jak rozmowa z przyjaciółmi i przekazuje fakty lepiej niż niejeden podręcznik. Jest to obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego melomana lub muzyka. Jest w dodatku bardzo dobrze zilustrowana”. Książka zawiera takie smaczki i podteksty, że Basia nawet musiała tonować autora w swoim przekazie.
Rok 1613 okazał się przełomowy dla Monteverdiego, ponieważ otrzymał posadę maestro di capella w bazylice św. Marka (San Marco), największym i najbogatszym kościele Wenecji. Święty Marek był patronem Najjaśniejszej Republiki Weneckiej. Monteverdi dostawał 300 dukatów rocznie, czyli więcej niż widział przez całe życie i o 100 dukatów więcej niż jego poprzednik. Zyskał wysokie oceny zarówno możnych protektorów jak i zwykłych słuchaczy i dopiero teraz doceniono go na dworze Gonzagów!
Dostał propozycję powrotu do Mantui, ale odpowiedział z goryczą, że tam spotkały go upokorzenia, a w Wenecji pieniądze i sława. Odmowa powrotu do Mantui okazała się dobrą decyzją również z tego względu, że miasto zostało wkrótce napadnięte i splądrowane przez żołnierzy cesarstwa niemieckiego, a żołnierze przywlekli zarazę.
“Odszedł Wielki Mistrz, by kierować muzyką aniołów przed Bogiem” powiedział Giacomo Badoaro, twórca libretta “Powrotu Ulissesa”.
Z kilkunastu oper jakie skomponował zachowały się w pełni z muzyką i librettem cztery: wspomniany “Orfeusz” (L’Orfeo) 1607 r., „Balet pań niewdzięcznych” (Il ballo delle Ingrate) 1608 r., “Powrót Ulissesa do ojczyzny” (Il ritorno d’Ulisse in patria) 1640 r. i “Koronacja Poppei” (L’incoronazione di Poppea) 1643 r.
Co ciekawe, o muzyce Monteverdiego w drugiej połowie XVII wieku zapomniano z wyjątkiem “Lamento” i zainteresowanie odżyło dopiero wśród badaczy muzyki we Włoszech i w Niemczech pod koniec XVIII i na początku XIX w., chociaż nadal uważano go za ciekawostkę historyczną.
Dopiero po opublikowaniu w 1881 r. przez Roberta Eitnera skróconej wersji partytury “Orfeusza” zaczęło się szersze zainteresowanie jego muzyką. Zaskakuje fakt, że wizję Monteverdiego jako prawdziwego twórcy włoskiego liryzmu muzycznego przyjęli muzycy pracujący z reżimem Benito Mussoliniego (1922-1945), którzy przeciwstawiali Monteverdiemu dekadencję od Richarda Straussa, Claude’a Debussy’ego po Igora Strawińskiego.
Na koniec chciałam przedstawić dosyć oryginalne nagranie arii z ostatniej opery Mondeverdiego “Koronacja Poppei” (L’Incoronazione di Poppea) w wykonaniu Angele Vallone i Jakuba Józefa Orlińskiego.
Prawdę mówiąc, to nagranie jest pretekstem do pokazania Jakuba Józefa Orlińskiego, niezwykle sympatycznego, zawsze uśmiechniętego, młodego kontratenora, zakochanego we włoskiej muzyce baroku, który zdobył wiele prestiżowych nagród m. in. w 2016 został zwycięzcą Grand Finals w Metropolitan Opera National Council Auditions (zaśpiewał z orkiestrą MET dla prawie czterech tysięcy słuchaczy), występował w Carnegie Hall i wielu salach koncertowych na świecie. Arie barokowych kompozytorów szkoły neapolitańskiej do pierwszego albumu “Anima sacra” (Święta dusza) Orliński nagrywał z weneckim zespołem Il “Pomo d’Oro”.
Orliński jest nietuzinkowym śpiewakiem, bo uprawia też breakdance, jest w tym świetny i ciągle trenuje ze swoją ekipą – Skill Fanatikz Crew, w której nazywany jest po prostu Józkiem. Jest bardzo aktywny w social mediach i chce przyciągnąć jak najwięcej młodych ludzi do muzyki klasycznej. Nagranie arii z „Koronacji Poppei” jest dowodem na poszukiwanie nowoczesnych form przekazu odbiegających od sztywności i monumentalności kojarzonych z operą.
Jak powiedział Jerzy Kisielewski przeprowadzając razem z Januszem Olejniczakiem wywiad z Orlińskim w Radiu RDC: “Można rozwijać swoją karierę z sukcesem w świecie, a w kraju tylko grono wtajemniczonych wie o kogo chodzi”.
Jest inne szczególne nagranie w wykonaniu Orlińskiego, które stało się hitem sieci, ponieważ śpiewa w szortach i trampkach, a towarzyszy mu pianista z gołymi nogami w japonkach. Chodzi o wykonanie arii Anastasio “Vedro con mio diletto” z opery Vivaldiego „Il Giustino” w 2017 r. Widziałam to nagranie jakieś dwa lata temu i zachwyciłam się. Jego historia jest taka, że zostali zaproszeni do francuskiego radia i na pytanie o dress code usłyszeli: to przecież radio, a dzień był upalny…
Dopiero gdy on i jego pianista Alphonse Cémin przybyli do miejsca nagrań – dziedzińca z małą publicznością – dowiedzieli się, że występ będzie również transmitowany na Facebooku Live. Było już za późno, by mogli się przebrać. Nagranie zdobyło ogromną popularność i ma już ponad 6 mln odsłon (!), co dla młodego i mało jeszcze znanego śpiewaka operowego jest czymś, o czym może tylko marzyć. „Jeśli piękno miałoby imię, twarz i głos, powinno wyglądać i śpiewać jak on i nazywać się Orliński” – to tylko jeden z blisko tysiąca równie entuzjastycznych komentarzy pod nagraniem.
Claudio Monteverdi był rewolucjonistą w muzyce, w jej komponowaniu i upowszechnianiu i można powiedzieć, że Jakub Józef Orliński jest takim współczesnym rewolucjonistą w przekazywaniu szesnastowiecznej muzyki mistrzów w zaskakująco świeży sposób, z zachowaniem jednocześnie pełnego szacunku dla pierwowzoru. Niezamierzoną wpadkę z działkowym strojem na pewno można mu wybaczyć, bo sama muzyka nie tylko nie ucierpiała, ale zyskała też ogromne grono słuchaczy.
Przypisy
1. en.wikipedia.org/wiki/Claudio_Monteverdi
2. cremonaincomune.blogspot.com/2013/06/inaugurata-la-statua-di-claudio.html
3. cremonaoggi.it/2013/09/13/nuovo-look-per-la-statua-di-monteverdi-in-piazza-lodi/
4. tygodnikpowszechny.pl/wielkosc-rownowagi-137756
5. muzykotekaszkolna.pl/wiedza/kompozytorzy/monteverdi-claudio-1567-1643/
6. vpr.org/post/timeline-015-claudio-monteverdi-prima-prattica-and-seconda-prattica#stream/0
7. Zdjęcie tytułowe Claudio Monteverdi – obraz Bernardo Strozzi (ok. 1630 r.) ze zbiorów Tiroler Landesmuseum Ferdinandeum, Wikipedia
8. pl.qaz.wiki/wiki/Claudio_Monteverdi
9. Jan Kochańczyk “Muzyczna sztuka kochania”
10. rmfclassic.pl/encyklopedia/lament-ariadny.html
DZIĘKUJĘ!!! DZIĘKUJĘ!!! Basiu, znowu z diamentu zrobiłaś brylant niezwykłej urody!!! Cudownie!!! I jaka ciekawa znajomość z panem Orlińskim!!! Dzięki temu artykułowi nie tylko wiem, że istnieje, ale wiem również, kto to taki KONTRATENOR!!! Ależ rozwijająca jest ta nasza STRONA!!! 😀