Chyba nikt z nas, poza Mają, nie spodziewał się takiej uczty wizualno-muzyczno-śpiewanej z tak pięknym, czytelnym wyborem tekstów z arcydzieła światowej literatury jaką jest „Boska Komedia” Dantego Alighieri, ale też ze współczesnymi wątkami.
Wyszliśmy z teatru zachwyceni i jednocześnie z uczuciem wielkiego niedosytu, bo kiedy kurtyna opadła, a właściwie zasunęła się, a za chwilę aktorzy zaczęli się kłaniać, cisnęło się na usta pytanie: jak to, już koniec?
Po prostu daliśmy się uwieźć, wciągnąć w ten magiczny, piękny spektakl i nie chcieliśmy się z nim tak szybko rozstawać. Urzekła nas adaptacja Jarosława Mikołajewskiego, reżyseria Jarosława Kiliana, muzyka Grzegorza Turnaua, śpiew Magdaleny Pamuły (Anima) i Damiana Wilmy (Wergiliusz) śpiewaka z Teatru Wielkiego Opery Narodowej.
Urzekła nas też scenografia Jarosława Kozakiewicza, światła, kostiumy, lalki, kolory tj. wszystko to, co pozwoliło nam poczuć klimat Piekła, Czyśćca i Raju, przez które podróżuje Dante w poszukiwaniu prawdy o sobie i świecie. Chociaż po drodze wątpi, cierpi, błądzi, to miłość do ukochanej Beatrice staje się wielkim natchnieniem i ostatecznie szczęśliwym spełnieniem w poszukiwaniu boskiej miłości rządzącej całym światem, a jest to „miłość, co porusza słońce i inne gwiazdy”.
Napisałam na początku „poza Mają”, ponieważ dopiero w teatrze Maja przyznała się nam, że była już na tym przedstawieniu w ubiegłym roku i to połączonym ze spotkaniem z Jarosławem Mikołajewskim, twórcą najnowszego, nagradzanego przekładu „Boskiej Komedii” i autorem adaptacji tego dzieła na potrzeby sceny, na potrzeby każdego widza, który coś słyszał o Dantem i jego poemacie, ale nie miał okazji bliżej go poznać, poczuć, przeżyć…
Zarówno główny bohater, czyli młodzieżowy Dante w czerwonej bluzie z kapturem, jak i tekst zostały uwspółcześnione do wątków, które Dantemu jeszcze się nie śniły np. Nobla, bomby atomowej czy plastikowych butelek. Najwyraźniej przekaz do młodych widzów miał zawierać wychowawcze przesłanie jak np. w słowach, które Wergiliusz kieruje do Dantego: „chodźmy, bo nie dla lenia jest ten cudowny kraj, który się nazywa raj”.
Cały spektakl, tak jak i oryginał pełen jest różnorodnej symboliki i tak naprawdę należałoby przeczytać „Boską Komedię” w najnowszym przekładzie Jarosława Mikołajewskiego i wybrać się co najmniej kilka razy do Teatru Lalka na sceniczną adaptację dzieła dokonaną przez tłumacza, co urzeczywistniła Maja jako jedyna z grona Italomaniaków.
700. rocznica śmierci Dantego Alighieri w Polsce uczczona została na różne sposoby w godny sposób m.in. wyjątkowym przekładem, jak i tym wyjątkowym spektaklem, za którymi stoi wyjątkowy italianista, wszechstronny twórca Jarosław Mikołajewski, uhonorowany złotym medalem Towarzystwa Dante Alighieri w Warszawie za popularyzację języka i kultury włoskiej, ze szczególnym uwzględnieniem przekładu Boskiej Komedii.
Jesteśmy dumni, że chociaż w niewielkim stopniu wzięliśmy udział w tych obchodach.
A po spektaklu, zgodnie z naszą małą już tradycją, kontynuowaliśmy włoski wieczór we włoskiej restauracji i tak samo jak po „Ptaku Zielonopiórym”, na który wybraliśmy się do Teatru Lalka na początku stycznia 2020 r., poszliśmy spacerkiem do „Tutti Santi” przy Królewskiej na pyszną klasyczną pizzę z dodatkiem równie pysznego białego wina. Tym razem była to Quattro Stagioni czyli Cztery Pory Roku, oczywiście wg przepisu Valerio Valle – Mistrza Włoch, Europy i wicemistrza świata w pizzy klasycznej. Zgodnie z nazwą, każda ćwiartka miała inne składniki i nawiązywała do innej pory roku, a zawierała: sos z włoskich pomidorów, ser Mozzarella, pieczarki, karczochy, szynkę Prosciutto Cotto i włoskie Salami Milano.
Wiem, że to jest nadinterpretacja, ale pomyślałam, że w tym miksie smaków i kolorów z różnych pór roku było coś symbolicznie nawiązującego do różnych krain przez jakie wędrował Dante w poszukiwaniu drogi do siebie…
Przypisy
- Zdjęcie tytułowe – Teatr Lalka fot. Roman Holz
1 komentarz